wtorek, 17 grudnia 2013

Lajtowe Święta....

...czyli kilka pomysłów na to, by spodnie po świętach nadal pasowały :) Domyślam się, że jest to rzecz, która niejednej z Was spędza sen z powiek. Ktoś, kto wymyślił kojeność Święta----> Sylwester kierował się jakimś kiepskim poczuciem humoru. Nam, kobietom zależy na tym, aby na imprezie sylwestrowej prezentować się i czuć pięknie, a po kilkudniowym obżarstwie świątecznym wzdęty i opuchnięty brzuch nam to po prostu uniemożliwia. Nie chodzi mi jednak o to, żeby tylko z powodu wyjścia na imprezę nie nażerać się, jakby jutra miało nie być. Wiem po sobie, że za każdym razem jak futrowałam na Wigilii i później ile wlezie, to potem przez najbliższy tydzień albo dłużej gorzko tego żałowałam i obiecywałam sobie, że więcej nie wepchnę w siebie tyle jedzenia, w dodatku tak ciężkostrawnego. No bo nikt mi nie wmówi, ze bigos albo sałatka z majonezem należą do lekkich dań. W związku z tym w zeszłym roku przemyciłam kilka małych, sprytnych modyfikacji do dań, które znalazły się na moim stole wigilijnym. Nie do wszystkich, ale kilka udało mi się zmodyfikować po swojemu. Może kilka z tych pomysłów sie Wam przyda i sprawi, że sukienka na Sylwestra będzie leżeć idealnie nawet po świętach. 

1. Wspomniana sałatka jarzynowa - ja zanim dodam do głównej miski majonezu, odkładam trochę niedoprawionej do mniejszej i dodaję do mojej sałatki jogurt naturalny z musztardą, solą i pieprzem. Niebo w gębie :) Teraz nie jem nabiału, ale wybiorę zło konieczne, bo chodzi o to, żeby zjeść to co lubimy, ale w lżejszej wersji.

2. Ryby - moim hitem jest ryba po grecku z duszonymi warzywami, nie smażę jej tylko przykrywam startą marchewką, papryką i cebulką wymieszaną z koncentratem pomidorowym i przyprawami, następnie dolewam odrobiny wody lub bulionu, trochę oleju i duszę w piekarniku w naczyniu żaroodpornym. Wszystkim smakuje, nie tylko tym na diecie. Jeśli Wasze rodziny nie tolerują na święta niczego co ma związek z dietą, możecie przygotować osobną porcję dla siebie.

3. Przyprawy - tu nie będę się rozpisywać, wszędzie gdzie tylko możecie ładujcie tyle kminku i majeranku, ile się da, ponieważ to, że wspomagają trawienie, nie jest wyssane z palca. Dodatkowo, profilaktycznie po obfitym posiłku można napić się herbatki miętowej, na pewno nie zaszkodzi.

4. Alkohol - w wielu domach nie ma świąt bez wieczornych drinków. Jeśli już zamierzacie pić jakiś alkohol, niech to będzie czerwone wino wytrawne lub półwytrawne. Świetnie pasuje do potraw i, tak jak zioła, wpomaga proces trawienia.

5. Mięso, wędliny - nie wiem jak u Was, ale u mnie zawsze na święta piecze się mięso w kawałku w ramach wędliny. Kiedyś, zanim zrobiłam u mnie w domu rewolucję w kwestii przygotowywania potraw, moja mama wkładała kawał mięsa do brytfanki, zalewała olejem i w sumie to je w tym piekarniku smażyła. Po rewolucji mięso uprzednio nasmarowane marynatą z oleju i przypraw wkładam do brytfanki, nalewam wody i piekę je, polewając co jakiś czas powstałym sosem, żeby nie wyschło. Uwierzcie mi, o niebo lepiej smakuje, a i tłuszcz nie cieknie po brodzie jak kiedyś.

6. Nieśmiertelny bigos - nie mówię tu o bigosie wigilijnym, bo to raczej postna kapusta z grzybami, ale prawdziwy bigosik bez mięska nie istnieje. I bez boczku oczywiście. I kiełbasy podsmażonej na tłuszczu z boczku i wrzuconej do bigosu. Smakuje dobrze, ale pamiętam, że potem trawiłam to w męczarniach jak anakonda. Więc jeśli już bidżis musi być na bogato, to albo jedno albo drugie. Kiełbasa, boczek i słoninka to nie jest dobre połączenie. Ja dodaje pokrojony w kostkę karczek i trochę kiełbasy. Też robi robotę i wszyscy są zadowoleni :)

Z mojej strony to tyle. Na temat kutii i innych typowo wigilijnych potraw się nie wypowiem, ponieważ u mnie w domu tego nie ma. Pierogów i ciast nie odchudzę, bo to by była profanacja ;) Barszczyk z uszkami też jest super, więc nie mam się do czego przyczepić. I najlepsza rada ze wszystkich: NIE PRZEJADAĆ SIĘ! Pamiętajcie, że jak pasek trzeszczy i błaga, zeby go poluzować, zróbcie to, ale nie po to, żeby dalej jeść ;D



Oczywiście wszystkie Wasze rady są mile widziane w komentarzach. Może też macie sposoby na to, by troszkę odchudzić tradycjne świąteczne dania?

Tymczasem życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt, cudownych prezentów pod choinką, miłego czasu spędzonego w gronie najbliższych i przede wszystkim odpoczynku i braku stresu! Hoo, hoo, hooo! Merry Christmass! 


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Sprostowanie mojego udziału w akcji DSSNZ.

Nie wiem czy ktoś zauważył czy nie, ale przestałam publikować posty na temat mojego udziału w naszej akcji blogowej. Uważam, że powinnam powiedzieć, dlaczego tak się stało, ponieważ po pierwsze chcę być z Wami szczera, po drugie utnę ewentualne zjadliwe komentarze na ten temat. W poprzedniej notce dotyczącej akcji wspomniałam o moich kontuzjach i zmianie treningu na lżejszy. Miałam nadzieję, że to pomoże i nie będę musiała całkowicie rezygnować z treningów siłowych. Niestety rozkraczyłam się na amen i póki co mogę o siłówce zapomnieć. U lekarza na razie nie byłam i jeszcze trochę sobie poczekam na tę wizytę, ale poprosiłam o poradę kompetentną osobę i dowiedziałam się, że na chwilę obecną moja aktywność fizyczna powinna się ograniczyć do basenu, by nie nadwyrężać kolana, pleców i barków, ale też do końca nie rezygnować z ruchu i się nie zastać.. Dodatkowo powinnam chodzić na masaże i korzystać z zabiegów w kriokomorze. Ponadto powinnam zacząć suplementację hydrolizowanym kolagenem lub 4flex/Animal Flex. Co do basenu i suplementów, na pewno zastosuję się do rady, z resztą finansowo może być ciężko, ponieważ są to drogie zabiegi, ale podobno basen i odpoczynek powinien pomóc. 
Co do diety, dostałam zalecenie, by wrócić do mojego podstawowego zapotrzebowania kalorycznego i spożywać więcej, niż dotychczas, tłuszczu. Podsumowując  - mam chwilowo wakacje i czas na to, żeby zadbać o swoje zdrowie. Kiedy już dojdę do ładu i wznowię treningi, na pewno nie popełnię już tych samych błędów co teraz, żeby uniknąć w przyszłości takich sytuacji, bo naprawdę wcale nie skaczę z radości, wiedząc, że nie muszę ćwiczyć. Mało tego, mam na to wielką ochotę, ale należy mi się odpoczynek ;)


źródło

Co do diety, nie zamierzam porzucić mojego stylu życia ani ponownie osiągać wagi młodej orki. Nadal planuję odżywiać się w taki sposób jak do tej pory, wg zaleceń będę jeść trochę więcej (mam wejść na podstawowe zapotrzebowanie energetyczne), ale ciagle będą to zdrowe posiłki. I żeby całkowicie nie rezygnować z udziału w akcji, pomyślałam, że mimo wszystko mogłabym wrzucać posty z moim jedzeniem, więc mniej więcej co tydzień możecie spodziewać się jakiegoś fotomenu. Możliwe, że znajdzie się tez kilka łatwych i szybkich przepisów. Podoba Wam się taki pomysł? Dajcie znać w komentarzach, bo mam już całkiem sporo materiału na takie posty.


Pozdrawiam!

czwartek, 5 grudnia 2013

Nie garb się! Czyli jak stałam się szczęśliwą posiadaczką 'Koordynatora postawy'.


Kilka dni temu, z okazji zbliżających się świąt wybraliśmy się z chłopakiem na poszukiwanie prezentów świątecznych. Zazwyczaj takie zakupy robimy w galerii jednego z marketów, tak też uczyniliśmy tym razem. Zawsze jak tam jesteśmy, robimy również mały wypad na market, po trochę spożywczych rzeczy, zawsze przy okazji odwiedzamy też dział sportowy. Jako że ostatnio mój chłopak z powodu trybu pracy zaczął się garbić, postanowił kupić sobie coś, co pomoże mu temu zapobiec. Takie coś znaleźliśmy w markecie, za niewielką cenę, bo kosztowało tylko 19 złotych. Po wstępnym obejrzeniu i informacji, że produkt jest 'unisex' wzięliśmy jedną sztukę na próbę. Opakowanie prezentowało się następująco:



Tym bardziej więc, sugerując się posturą tego pana na zdjęciu i brakiem informacji na temat rozmiaru, stwierdziliśmy, że na pewno będzie to na niego dobre. Po powrocie do domu przyszedł czas na wielkie mierzonko i okazało się, że mój chłopak mógłby to na siebie założyć, ale chyba tylko na nogę, ponieważ pas, który powinien się znajdować na brzuchu jak na obrazku, u niego znajdował się gdzieś na wysokości pach. O szelkach i stelarzu z tyłu nawet nie wspomnę.... Tym oto sposobem dostałam to cudo w spadku ;)

Zanim jednak sama wypowiem się na temat działania, napiszę Wam co ma do powiedzenia producent.

'Koordynator postawy: zaprojektowany, aby korygować postawę przy użyciu 12 krążków magnetycznych umieszczonych wzdłóż (tak, błąd ortograificzny aż bije po oczach, ale cytuję literka w literkę ;p) kręgosłupa oraz wzdłóż linii pasa. (...) Koordynator należy nosić pod odzieżą, a to znaczy, że można go używać w pracy na spacerze i w czasie relaksu' 

Dodatkowo na opakowaniu widnieją ostrzeżenia, by nie nosić tego w pobliżu komputerów, nie stosować, jeśli ktoś ma rozrusznik serca, kobiety w ciąży też nie mogą tego nosić.


Teraz czas na moje wrażenia. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, był komfort noszenia. Nie jest z tym tak źle, można porównać do obcisłego, trochę niewygodnego stanika. Dziewczyny wiedzą, o czym mówię. Najbardziej obawiałam się, że szelki będą się wrzynać i obcierać skórę pod pachami, a bardziej dokucza pas na brzuchu, ale tylko wtedy, kiedy mając to na sobie się garbimy. Czyli prawdopodobnie cała filozofia polega na tym, że musimy chodzić prosto, żeby było wygodnie, zawsze to jakiś sposób. O działaniu tych magnesów nic jeszcze nie wiem, wątpię też, żeby miały one jakieś szczególne znaczenie, ale ja w ogóle jestem bardzo sceptycznie nastawiona do takich wynalazków i sama bym sobie tego raczej nie kupiła. Generalnie, uważam, że nie były to pieniądze wyrzucone w błoto, bo dla osób takich jak ja, które nie mają poważnych problemów z wadami postawy jest to całkiem fajny wynalazek. Ja zakładam to podczas sprzątania lub gotowania, kiedy zazwyczaj się garbię lub kiedy siedzę przed komputerem i jak się czymś zajmuję, to nawet nie czuję koordynatora (hehe) na sobie. Po kilku dniach zauważyłam również, że nawet kiedy go nie zakładam, automatycznie staram się trzymać prosto, więc noszenie go wyrabia u mnie nawyk chodzenia i siedzenia z prostymi plecami. Różnica 'z' i 'bez' nie jest spektakularna, ale na pewno zauważalna. Zrobiłam zdjęcia porównawcze i tak to się właśnie prezentuje: 



Jak widzicie, sylwetka wygląda zupełnie inaczej, koordynator wymusza zachowanie naturalnej krzywizny kręgosłupa, a w takiej pozycji człowiek aż inaczej wygląda, jakieś 5 kilogramów mniej, więc to też pozytywny aspekt. Na pewno mi to nie zaszkodzi. 
Podsumowując - jeśli ktoś chce odrobinę poprawić swoją sylwetkę niewielkim kosztem, polecam udać się do kerfura lub innego marketu i kupić sobie to cudo, nie zbiedniejecie i skorzystacie :) Zapobiegawczo świetnie się nadaje, ale ktoś z większą wadą postawy powinien zainwestować w coś z wyższej półki, najlepiej w sklepie ortopedycznym.

Ktoś z Was ma coś takiego?


Pozdrawiam!